niedziela, 19 czerwca 2016

Tlaxcala, czyli dokąd uciec z Miasta Meksyk


Uwielbiam stolicę Meksyku, Chilangolandię, DF... Mimo zatłoczonego metra, smrodu na ulicach, całodobowego hałasu i wielogodzinnych korków, uwielbiam to miasto z całym jego dobytkiem. Ale czasem trzeba z niego albo od niego uciec. W promieniu kilku godzin jazdy jest mnóstwo opcji: Puebla, Cuernavaca, Taxco, do Acapulco jest też stosunkowo niedaleko, Tepoztlan, Tepozotlan (to dwa różne miasta)…jednak moim ukochanym, zawsze ciepło mnie przyjmującym regionem jest Tlaxcala.

Stan Tlaxcala na mapie Meksyku (Wikipedia)

To najmniejszy stan Meksyku, ze stolicą o tej samej nazwie. Prawie zupełnie nieznany, bo ustępujący miejsca bardziej pokaźnej  sąsiadce- Puebli, a jeśli już, to kojarzony z zawarciem przymierza przez Indian z Cortezem w XVI w. Fakt, że nie rozwinęła się tam masowa turystyka z punktu widzenia samego turysty ma same zalety. Ceny są niższe, ludzie bardziej przyjaźni, jedzenie niemodyfikowane, a zmęczony stołecznym zgiełkiem podróżnik może odnaleźć tu ciszę i spokój. Ale nie tylko- ten niewielki stan bogaty jest bowiem w różnego rodzaje atrakcje, dzięki którym zarówno miłośnik natury, jak i wielbiciel historii znajdą tu coś dla siebie. Dojechać można autobusem (odjeżdżają ze stacji TAPO, jedzie się ok. 2 godziny) lub samochodem wyjeżdżając ze stolicy tą samą autostradą co w kierunku Puebli. 





Tlaxcala de Xicohténcatl

Najmniejsza ze stolic meksykańskich stanów, Tlaxcala zachowała typowy kolonialny układ: centralnym punktem jest zadrzewiony plac z kioskiem po środku (kiosk to akurat element XX-wieczny), obok znajdziemy katedrę oraz ratusz, a w nim murale autorstwa Desiderio Xochitiotzin przedstawiające historię regionu. Już w 1800 roku p.n.e. tereny te były zamieszkane przez plemiona zajmujące się rolnictwem i polowaniami. Z racji centralnego położenia, mieszkańcy utrzymywali kontakty handlowe z Zatoką Meksykańską i regionem Wyżyny Meksykańskiej, co zaowocowało z jednej strony mieszaniem się ludności, a z drugiej licznymi konfliktami i podbojami. Stąd np. w Cacaxtli, jednej ze stref archeologicznych, którą opiszę później, znajdujemy wpływy olmecko-majańskie. Dokładnie w 1290  roku na te tereny dotarli tlaxcaltekowie, a między XIV a XVI wiekiem uformowały się 4 señorios, czyli coś w rodzaju wspólnoty feudalnej: Tepeticpan, Ocotelolco, Tizatlan oraz Quiahuiztlan. W odróżnieniu od Tenochtitlan, wielkiego imperium, Tlaxcala stanowiła zupełnie inny model polityczny- była republiką składającą się z mniejszych państw-miast. Pod koniec XVI wieku, przed konkwistą, tlaxcaltekowie żyli w obliczu ciągłego zagrożenia ze strony Azteków i właśnie to było główną przyczyną decyzji o zawarciu przymierza z Hiszpanami przeciwko potężnemu Tenochtitlan. Formalnie miasto Tlaxcala powstała w 1525 roku. 

Mural w Pałacu Gubernatora


Obecnie w stolicy stanu mieszka ok. 15 tysięcy mieszkańców. Oprócz głównego placu warto zajrzeć do dwóch pobliskich kościołów- katedry Świętego Franciszka oraz parafii Świętego Józefa. Z tego pierwszego rozpościera się ładny widok na miasto, który obejmuje m.in. XVIII - wieczną arenę do walki z bykami (plaza de toros), z której słynie Tlaxcala. W weekendy na placu Xicohténcatl odbywa się tradycyjny targ, na którym można kupić regionalne produkty - pulque, tortillę, owoce, nasiona, a także artesania, np. wyroby z papieru z kory drzewnej, tzw. amate. Tlaxcala to region indiański, o bogatej tradycji rękodzielniczej, i małym prawdopodobieństwie, że na kupionych pamiątkach znajdziemy metkę z napisem "made in China". Zdecydowanie polecam tradycyjne quesadillas-  niby nic oryginalnego, można je dostać w każdym regionie Meksyku, ale w końcu słowo Tlaxcala oznacza "miejsce tortilli" i słynie z naturalnej, niemodyfikowanej kukurydzy, dlatego tutejsze quesadille są najlepszymi, jakie jadłam. Do kukurydzianego placka i sera (oczywiście regionalnego) można wybrać jeden z kilkunastu dodatków, i tutaj też polecam te typowo tlaxcalteckie: grzyby (hongos) lub kwiat dyni (flor de calabaza). 

Pałac Gubernatora

Plaza de toros


La Malinche

To wulkan o wysokości 4400 m npm. Można dojechać samochodem do wysokości mniej więcej 3300 m i stamtąd ruszyć na wspinaczkę. Właściwie jest to raczej przyjemny spacer a nie trudny trekking, bo podejście jest na większości trasy dość łagodne, a wokół cień zapewniają iglaste drzewa. Gdy zostawimy samochód na parkingu, możemy wybrać dwie opcje: jeśli jest wcześnie, wejść na szczyt wulkanu i zejść tego samego dnia (ok. 4-5 h w obie strony), lub spędzić noc w jednym z domków na campingu i wejść następnego dnia rano. 



W czasach prekolumbijskich wulkan nosił nazwę Matlalcuéitl, która nawiązywała do bogini wód gruntowych. Po konkwiście, gdy Hiszpanie zacierali wszelkie ślady dawnych wierzeń, zmieniono nazwę na Malintzin, imię tłumaczki, niewolnicy i jednocześnie kochanki Corteza. 

Strefy archeologiczne

W stanie Tlaxcala jest kilka stref archeologicznych, z których dwie są najczęściej odwiedzane i leżą obok siebie: Cacaxtla i Xochitecatl. Miasto Cacaxtla rozwinęło się w okresie epiklasycznym (między 650 a 900 r. n.e.)  po upadku Teotihuacan i Choluli i stanowiło jedno z najpotężniejszych pod względem politycznym i społecznym wspólnot w Mezoameryce. To co wyróżnia strefę i jest niezaprzeczalnym powodem do jej odwiedzenia to fakt, że zachowały się tam oryginalne najstarsze malowidła naścienne przedstawiające ludzi. Pochodzący sprzed 700 roku mural przedstawia dwóch wojowników: człowieka- kota oraz człowieka- ptaka, według jednej z interpretacji należących odpowiednio do wrogich sobie grup Olmeków i Huastecków. Drugi mural umieszczony w głównej części mierzącej 200 metrów długości i 25 metrów wysokości konstrukcji, przedstawia bitwę rozegraną między tymi dwoma konkurującymi ze sobą ludami. Cacaxtla to miejsce wyjątkowe również ze względu na to, że mieszają się tutaj wpływy dwóch odległych i różnych od siebie kultur- majańskiej oraz ludów z regionu Altiplano. 

Mural "La batalla" (Bitwa)

Malowidło naścienne przedstawiające wojownika- ptaka

Znajdująca się zaledwie parę kilometrów od Cacaxtli druga strefa, Xochitecatl, to jedno z najstarszych miast w tym regionie. Pierwsze budowle powstały tutaj najprawdopodobniej już 800 lat przed Chrystusem. Niestety, mimo że miasto rozwijało się bardzo sprawnie, w pierwszym wieku naszej ery zostało opuszczone przez mieszkańców z powodu erupcji wulkanu Popocatepetl. Konstrukcje świątynne (Piramida Kwiatów, Spirala, Budynek Węża) poświęcone są głównie bogini płodności. 







Obie strefy znajdują się ok. 20 km od stolicy stanu. Do Cacaxtli można dojechać busikami typu colectivos, ale później trudno się przedostać o Xochitecatl, która oddalona jest o kilka kilometrów- niestety nie jeździ tam żaden transport, a na piechotę to trochę daleko. Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest jednak własny samochód. 


Pueblos, pueblitos...


Tlaxcala to przede wszystkim miasteczka i wioski rozsiane po całym stanie. Niepozorne, niezbyt znane, a urzekają swoimi tradycjami. Warto więc zrobić samochodową wycieczkę i poznać okoliczne pueblos. Oto niektóre z nich:
  • Huamantla- od 2007 roku wpisana na listę Magicznych Miasteczek (Pueblos Mágicos), obowiązkowym punktem do zwiedzania jest dawny klasztor i kościół pod wezwaniem Św. Ludwika oraz liczne hacjendy (Santa Barbara, Guadalupe, San Francisco...), gdzie w czasach kolonialnych produkowano pulque, uprawiano warzywa i hodowano bydło. Dla zainteresowanych taką tematyką dwie muzealne perełki to Muzeum Lalek oraz Muzeum Tauromachii. 
  • Tlaxco- kolejne Magiczne Miasteczko, jednocześnie największa pod względem liczby mieszkańców miejscowość Tlaxcali. Oprócz kościołów i hacjend można tu zobaczyć dwie zabytkowe stacje kolejowe, z XIX i początku XX wieku, co niewątpliwie dla Meksyku nie jest czymś typowym. Miasteczko jest znane również z produkcji serów (nie może zabraknąć oczywiście serów z ostrą papryką), więc przy drodze zobaczymy dziesiątki stoisk z pysznymi regionalnymi serami prosto od producentów.
  • Ocotlán- Sanktuarium Matki Bożej z Ocotlan to miejsce pielgrzymek i jednocześnie jeden z najznakomitszych przykładów sztuki baroku w regionie.  
  • Apizaco- nie tak mała miejscowość z ciekawym kościołem Matki Bożej Miłosiernej oraz muzeum poświęconym kolei. 

Kościółek w Nativitas


Fiesta

Jest wiele powodów, aby przyjechać do Tlaxcali. Karnawał, Feria de Tlaxcala, Święto Zmarłych...Każda fiesta to okazja do spróbowania lokalnych wyrobów i zobaczenia wciąż żywej tradycji, ale przede wszystkim do poznania Tlaxcalteńczyków. Wszyscy mieszkańcy tego regionu, których spotkałam, okazali się niezwykle gościnni i przyjaźni. Tak jak pisałam na początku, mam jakiś szczególny sentyment do Tlaxcali- wiele z pozoru przypadkowych znajomości przerodziło się w wieloletnie przyjaźnie, a za każdym razem, gdy tu przyjeżdżam, dzieje się coś fascynującego i niezapomnianego. Może to akurat zbieg okoliczności, a może Tlaxcala ma w sobie rzeczywiście coś niezwykłego. Gdybyś planował podróż w te strony, to może trafisz na jedną z licznych fiest:

  • Noc, kiedy nikt nie śpi- 14 sierpnia, w wigilię Święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, w miejscowości Huamantla zaczyna się czuwanie. Wcześniej mieszkańcy ozdabiają ulice niezwykłymi, wielobarwnymi dywanami zrobionymi z pomalowanych trocin. To jedyny w swoim rodzaju spektakl dla oka, który trwać będzie właściwie tylko chwilę- dywany nie są trwałe, więc uwiecznione zostają jedynie na zdjęciach. W sumie te kolorowe dzieła ciągną się ulicami przez ponad 8 kilometrów. O 1 w nocy figurka Matki Boskiej Miłosiernej jest wynoszona z  miejscowego kościoła i niesiona w procesji, podczas której mieszkańcy modlą się i proszą ją o łaski, jednocześnie puszczając sztuczne ognie i tańcząc w rytm muzyki mariachis.
  • Święto Zmarłych- Tlaxcala jest nie bez powodu nazywana kolebką narodu i metysażu, a Zaduszki to dobry przykład przeplatania się tradycji prehiszpańskich z kolonialnymi. Na głównym placu organizowany jest konkurs na najładniejszy ołtarz poświęcony zmarłej osobie, po ulicach chodzą catrinas, czyli piękne kobiety wystylizowane na kościotrupy, w mieście odbywają się koncerty, zabawy, a o północy 1 listopada zaczyna się tradycyjna fiesta na cmentarzu. 




  • Karnawał- luty i marzec to czas karnawału, podczas którego Tlaxcala zamienia się w festiwal kolorów, smaków i dźwięków. Mieszkańcy przygotowują tradycyjne potrawy, ulice zapełnione są tzw. catrines, czyli tancerzami wykonującymi regionalne tańce. W całym Meksyku karnawał obchodzi się hucznie, ale muszę przyznać, że ten, który miałam okazję zobaczyć w Tlaxcali, wydawał mi się jednym z najpiękniejszych i najciekawszych. 
  • Wielki Festyn- jak na 15- tysięczne miasteczko Tlaxcala ma całkiem pokaźne centrum expo. Pod koniec października co roku zjeżdżają się tutaj chyba wszyscy mieszkańcy stanu, aby spróbować lokalnych produktów, kupić rękodzieło, lub po prostu zabawić się na tym wyjątkowym festynie. Festyn trwa do połowy listopada, a w międzyczasie odbywa się Święto Zmarłych, więc zwłaszcza na początku miesiąca są tutaj po prostu tysiące ludzi. Jest to doskonała okazja do poznania bliżej tradycji tego małego, ale zróżnicowanego regionu. 
  • La Huamantlada- wracamy do Huamantli, aby poznać kolejną tradycyjną fiestę. Tym razem jest ona bezpośrednim odniesieniem do pampeluńskiej tradycji gonitwy byków. W Tlaxcali rozwinęła się tauromachia, i od XVII wieku bardzo popularne stały się walki z bykami. Jednak dopiero w 1954 roku fani tego typu rozrywki postanowili zorganizować gonitwę byków na wzór hiszpański. Tradycja przyjęła się i organizowana jest przed świętem Wniebowzięcia NMP. 
  • Festiwal robaczków świętojańskich- to co prawda nie żadna fiesta, ale bez wątpienia jeden z powodów, aby odwiedzić Tlaxcalę. Od czerwca do sierpnia w lasach Nanacamilpa i Espanita można doświadczyć niezwykłego kontaktu z Matką Naturą. Gdy zapada noc, tysiące drzew zaczynają się świecić, przypominając choinki bożonarodzeniowe. Jednak nie ma w tym najmniejszego udziału człowieka- to robaczki świętojańskie, zwane po hiszpańsku luciernagas, zabierają nas w magiczny świat. 

Pulque

Tlaxcala słynie z serów, grzybów, mięsa, tortilli...ale na szczególne wyróżnienie zasługuje pulque. To kilkuprocentowy napój alkoholowy wytwarzany ze sfermentowanego soku z agawy. Może być spożywane w formie naturalnej lub z dodatkami owoców czy orzechów. Zawiera dużo witamin i żelazo, a sami Meksykanie często powtarzają, że picie pulque zapewnia długowieczność. Kiedyś ten napój zalecany był nawet karmiącym kobietom! Pulque ma jednak jedną wadę- jest trudne w przechowywaniu i konserwowaniu, dlatego nie jest zbytnio znane na świecie, i na próżno go szukać na sklepowych półkach. Co prawda istnieje jakaś wersja pulque zrobiona z zagęszczonych soków, która sprzedawana jest w puszkach, ale z prawdziwym "azteckim piwem" ma niewiele wspólnego. Toteż najlepiej pojechać tam, gdzie pulque powstaje, czyli do Tlaxcali. Są tutaj organizowane specjalne wycieczki szlakiem tego napoju, ale nie trzeba wcale daleko odjedżać, aby go skosztować - przy głównym plany w stolicy Tlaxcali znajduje się kilka pulquerias, które serwują pyszne pulque w wielu odmianach. Moje ulubione miejsca to Meztli Terraza Verde oraz Pulqueria la Tia Yola- czyli u Cioci Joli :-)


Kilka ciekawostek

  • to właśnie z Tlaxcali pochodzi słynna ceramika talavera, która potem została rozpowszechniona przez rzemieślników z Puebli
  • kościół i klasztor Św. Franciszka w Tlaxcali to jedna z pierwszych katolickich świątyń wzniesiona na kontynencie amerykańskim
  • Apizaco to pierwsza z meksykańskich gmin, w której został zatwierdzony model demokracji partycypacyjnej
  • w wielu miejscowościach w Tlaxcali istnieje funkcja nazywana tiachca- to najmądrzejsza osoba we wsi, do której inni mieszkańcy zwracają się z prośbą o radę w ważnych sprawach

Tenancingo

Z tym sielankowym obrazem Tlaxcali kontrastuje jednak wiele problemów społecznych. Najpoważniejszym z nich jest handel ludźmi. Pod tym względem przoduje zwłaszcza miejscowość Tenancingo, która w latach 70 stała się głównym ośrodkiem przymusowej prostytucji oraz handlu kobietami w skali kraju. Stręczyciele przyciągają tu młode indiańskie kobiety z południowych stanów, obiecując pracę, a następnie przewożą do stolicy Meksyku i sprzedają do USA jako prostytutki. Szacuje się, że to niewielkie miasteczko dostarcza najwięcej na świecie niewolnic seksualnych do Stanów Zjednoczonych. Tenancingo zarabia na tym około miliard dolarów rocznie. Praktycznie każdy mieszkaniec miasteczka jest w jakiś sposób związany z handlem ludźmi, a na 10.000 osób, które mieszka w Tenancingo, prawdopodobnie 1000 zajmuje się tym bezpośrednio


2 komentarze:

  1. Mam nadziejé, że częściej będziesz dodawała coś na bloga. ciekawy i czekam na kolejne wpisy. Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki! Będę dodawała wpisy jak najczęściej, taki komentarz to bardzo dobra motywacja do tego! :)

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Moje zdjęcie
Podróżniczka, iberystka, tłumaczka. Licencjonowana przewodniczka po Meksyku i miłośniczka jego kultury.