Do Meksyku, jak już wiadomo, jeżdżę od ośmiu lat. Głównie z przyczyn zawodowych, ale gdybym chciała, mogłabym przecież pilotować wycieczki w innym miejscach świata, a wybrałam właśnie Meksyk. Coś mnie tam urzekło, coś mnie przyciągnęło i nie pozwoliło nigdy zapomnieć.
Często turyści pytają mnie, czy nie mam jakiś hiszpańskich lub latynoskich korzeni, ze względu na ciemną karnację i oprawę oczu. Te cechy odziedziczyłam po rodzicach, dziadkach, i żadne z nich nie miało nic wspólnego z gorącymi południowymi krajami. Przez te wszystkie lata żyłam jednak w nieświadomości, że w Meksyku mieszka rodzina o tym samym nazwisku jak moje. Prawie takim samym, ponieważ zamiast Klemczak przyjęli wersję Klemchak. Jak wiadomo, nie jest to popularne nazwisko w Polsce (bardziej powszechne są jego wariacje, np. Klimczok, Klimczak). Jest nas, Klemczaków, w całym kraju ok. 600. W skali prawie 40-milionowego państwa jest to niewiele. Co samo nasuwa wniosek, że może istnieć jakieś pokrewieństwo między meksykańskimi Klemchakami oraz polskimi Klemczakami.