To jedno z pierwszych pytań, jakie pada ze strony turystów. Zazwyczaj już na lotnisku, gdy w trakcie zamieszania (A czyj to bagaż? Gdzie najlepiej wymienić pieniądze? Długo będziemy iść do autokaru?) ktoś rzuca: a jak się żyje w Meksyku? Tak jak by dało się na nie odpowiedzieć równie prosto i zwięźle, co na poprzednie.
To temat na całą książkę, ba! na serię książek. Albo chociażby na bloga:)
No bo w ogóle co do znaczy w Meksyku? Inaczej żyje się w małym górskim pueblo, inaczej w największej metropolii świata, inaczej w turystycznym raju czyli Riviera Maya. Jak porównać, albo raczej jak wyciągnąć reprezentatywny obraz, gdy północ mało ma wspólnego w południem, zamknięte strzeżone osiedla w DF nijak się mają do majańskich wiosek zagubionych w jukatańskiej selwie. Niemniej jednak oczywiście istnieje coś, co nazywamy charakterem narodowym, a także typem kulturowym. Meksyk niewątpliwie należy do kultury polichronicznej, a w takowej ważniejsze niż punktualność oraz przestrzeganie harmonogramów są stosunki międzyludzkie. Wszelkie "deadline'y" traktuje się dość elastycznie. Słowo, które w Meksyku niewątpliwie usłyszymy na każdym kroku to "ahorita", czyli w wolnym tłumaczeniu "za chwileczkę", jednak chwileczka ta może trwać kilka minut albo…kilka godzin.
Nasza polska kultura, jak można się domyślić, jest odwrotnością meksykańskiej. Stąd też Polak mieszkający w Meksyku lub Meksykanin w Polsce może oznaczać szereg nieporozumień, nietrafionych oczekiwań oraz konfliktów.