wtorek, 22 grudnia 2015

Z cyklu: "jak się żyje w Meksyku?"

To jedno z pierwszych pytań, jakie pada ze strony turystów. Zazwyczaj już na lotnisku, gdy w trakcie zamieszania (A czyj to bagaż? Gdzie najlepiej wymienić pieniądze? Długo będziemy iść do autokaru?) ktoś rzuca: a jak się żyje w Meksyku? Tak jak by dało się na nie odpowiedzieć równie prosto i zwięźle, co na poprzednie.

To temat na całą książkę, ba! na serię książek. Albo chociażby na bloga:)

No bo w ogóle co do znaczy w Meksyku? Inaczej żyje się w małym górskim pueblo, inaczej w największej metropolii świata, inaczej w turystycznym raju czyli Riviera Maya. Jak porównać, albo raczej jak wyciągnąć reprezentatywny obraz, gdy północ mało ma wspólnego w południem, zamknięte strzeżone osiedla w DF nijak się mają do majańskich wiosek zagubionych w jukatańskiej selwie. Niemniej jednak oczywiście istnieje coś, co nazywamy charakterem narodowym, a także typem kulturowym. Meksyk niewątpliwie należy do kultury polichronicznej, a w takowej ważniejsze niż punktualność oraz przestrzeganie harmonogramów są stosunki międzyludzkie. Wszelkie "deadline'y" traktuje się dość elastycznie. Słowo, które w Meksyku niewątpliwie usłyszymy na każdym kroku to "ahorita", czyli w wolnym tłumaczeniu "za chwileczkę", jednak chwileczka ta może trwać kilka minut albo…kilka godzin.

Nasza polska kultura, jak można się domyślić, jest odwrotnością meksykańskiej. Stąd też Polak mieszkający w Meksyku lub Meksykanin w Polsce może oznaczać szereg nieporozumień, nietrafionych oczekiwań oraz konfliktów.





wtorek, 10 listopada 2015

Polacy z Santa Rosa, Facebook i rodzina, o której nie miałam pojęcia

Do Meksyku, jak już wiadomo, jeżdżę od ośmiu lat. Głównie z przyczyn zawodowych, ale gdybym chciała, mogłabym przecież pilotować wycieczki w innym miejscach świata, a wybrałam właśnie Meksyk. Coś mnie tam urzekło, coś mnie przyciągnęło i nie pozwoliło nigdy zapomnieć.

Często turyści pytają mnie, czy nie mam jakiś hiszpańskich lub latynoskich korzeni, ze względu na ciemną karnację i oprawę oczu. Te cechy odziedziczyłam po rodzicach, dziadkach, i żadne z nich nie miało nic wspólnego z gorącymi południowymi krajami. Przez te wszystkie lata żyłam jednak w nieświadomości, że w Meksyku mieszka rodzina o tym samym nazwisku jak moje. Prawie takim samym, ponieważ zamiast Klemczak przyjęli wersję Klemchak. Jak wiadomo, nie jest to popularne nazwisko w Polsce (bardziej powszechne są jego wariacje, np. Klimczok, Klimczak). Jest nas, Klemczaków, w całym kraju ok. 600. W skali prawie 40-milionowego państwa jest to niewiele. Co samo nasuwa wniosek, że może istnieć jakieś pokrewieństwo między meksykańskimi Klemchakami oraz polskimi Klemczakami.




niedziela, 26 kwietnia 2015

Skąd ten Meksyk?

Do Meksyku pierwszy raz poleciałam 8 lat temu, od 4 lat pracuję tam jako lokalny przewodnik.

Pierwsze pytanie, które pojawia się po przywitaniu z grupą, brzmi: no ale skąd ten Meksyk? Pewnie meksykański mąż? Jest Pani pół Meksykanką? Emigracja za pracą?

Otóż nie. Jak to w życiu bywa, wszystko stało się przypadkiem. Przypadkiem?

Dziewięć lat temu, studentką iberystyki będąc jeszcze, jechałam sobie tramwajem na Uniwersytet, zastanawiając się, jakby tu zarobić trochę grosza. I nagle usłyszałam dialog siedzących obok dwóch dziewczyn, o tym, jak to dużo klientów na naukę angielskiego pojawiło się po opublikowaniu ogłoszenia na jednym z portali internetowych przez jedną z nich. To jest to!- pomyślałam i od razu po przyjściu do domu zalogowałam się na danej stronie, oferując lekcje i korepetycje z języka hiszpańskiego.


O mnie

Moje zdjęcie
Podróżniczka, iberystka, tłumaczka. Licencjonowana przewodniczka po Meksyku i miłośniczka jego kultury.