niedziela, 26 kwietnia 2015

Skąd ten Meksyk?

Do Meksyku pierwszy raz poleciałam 8 lat temu, od 4 lat pracuję tam jako lokalny przewodnik.

Pierwsze pytanie, które pojawia się po przywitaniu z grupą, brzmi: no ale skąd ten Meksyk? Pewnie meksykański mąż? Jest Pani pół Meksykanką? Emigracja za pracą?

Otóż nie. Jak to w życiu bywa, wszystko stało się przypadkiem. Przypadkiem?

Dziewięć lat temu, studentką iberystyki będąc jeszcze, jechałam sobie tramwajem na Uniwersytet, zastanawiając się, jakby tu zarobić trochę grosza. I nagle usłyszałam dialog siedzących obok dwóch dziewczyn, o tym, jak to dużo klientów na naukę angielskiego pojawiło się po opublikowaniu ogłoszenia na jednym z portali internetowych przez jedną z nich. To jest to!- pomyślałam i od razu po przyjściu do domu zalogowałam się na danej stronie, oferując lekcje i korepetycje z języka hiszpańskiego.





Długo czekać nie musiałam, rzeczywiście zaczęli odzywać się klienci, i mniej więcej miesiąc później otrzymałam ofertę pracy jako tłumacz w firmie... produkującej cement :) Tematyka może niezbyt zachęcająca, i niewiele wspólnego mająca z moimi zainteresowaniami, ale wynagrodzenie całkiem godziwe, więc oczywiście odpowiedziałam na ofertę.


I tak, kilka miesięcy później, zostałam zatrudniona w Warszawie jako tłumaczka języka hiszpańskiego w jednej z największych meksykańskich firm. Projekt miał trwać rok i przez ten rok...to był Meksyk! Ale o tym innym razem. Ważne jest to, że aby móc pracować, wzięłam urlop dziekański, i że ten rok zmienił moje życie. Poznałam wielu Meksykanów, inną kulturę, inne zwyczaje, zainteresowałam się Meksykiem i wreszcie zarobiłam wystarczająco pieniędzy, aby tam pojechać. Na razie na trzymiesięczne wakacje.

A po tych wakacjach jakoś nie mogłam o Meksyku zapomnieć, jakoś już nie było tak samo, rozbudziła się we mnie chęć odkrywania świata, ale konkretnie chodziło mi o ten meksykański świat. Tęskniłam do meksykańskich smaków, kolorów i oczywiście ludzi. Wydawało mi się, że życie tam jest inne, lżejsze, mimo biedy (i nędzy), mimo problemów społecznych, ludzie mają większy dystans do otaczającego ich świata, większe poczucie humoru, jakiś luz w sobie i ciekawość drugiego człowieka.





Robiłam więc wszystko, aby znaleźć tam pracę i, nie od razu, ale udało się. Tak zostałam przewodnikiem w Meksyku. Wcześniej pracowałam w turystyce, zrobiłam kurs pilota wycieczek zagranicznych, więc praca była odzwierciedleniem moich pasji i wykształcenia. Czy można chcieć czegoś więcej?

To nie koniec historii. To dopiero początek. W Meksyku nie zamieszkałam na stałe, tylko zaczęłam dzielić życie między dwa kraje. Pół roku tu, pół roku tam. I za każdym razem, gdy wylatywałam z Meksyku, coś we mnie pękało, płakałam, było mi przykro i ogromnie ciężko na sercu. Gdy zaś przylatywałam do kraju tequili i mariachis, przeżywałam prawdziwą ekstazę, czułam że to moje miejsce na ziemi. Skąd takie intensywne emocje? Czy można zakochać się w kraju niczym w mężczyźnie? Niektórzy polscy znajomi zaczęli komentować, że mam obsesję, w Meksyku traktowano mnie praktycznie jak Meksykankę. A mi wcale łatwo nie było. Zrozumiałam, że po takim wyjeździe nigdy już nic nie będzie takie samo, mój świat został podzielony. Zawsze będę tęsknić za Meksykiem będąc w Polsce, ale Meksyk nigdy nie będzie do końca moją ojczyzną, bo to w Polsce mam rodzinę, przyjaciół z dzieciństwa, to z Polski mam pierwsze wspomnienia, pierwsze miłości i to w Polsce jestem obywatelką z pełnymi prawami.

Czemu jednak tak dobrze czułam się tam, i tak źle, będąc daleko od Meksyku? Mexico lindo y querido, si muero lejos de ti, chciałoby się zaśpiewać.

I nagle (no, nie tak nagle, po kilku latach) okazało się, że... w Meksyku mieszka rodzina o tym samym nazwisku co ja. Dodam, że nie jest to popularne nazwisko w Polsce, nosi je ok. 500 osób. Mało tego, są z tego samego regionu co moja rodzina. Istnieje prawdopodobieństwo, że kuzyn mojego pradziadka wyemigrował do Meksyku w 1930 roku! 

Tysiąc myśli, pytań i pomysłów przebiegło mi przez głowę, gdy ok. dwa miesiące temu przez przypadek (przypadek?) dowiedziałam się, że ktoś z mojej rodziny mógł mieszkać w Meksyku. Czy to dlatego coś magicznego ciągnie mnie tam od 8 lat? Czy gdzieś w genach mam zapisane życie w tym kraju? Czy to rzeczywiście byłby tak nadzwyczajny zbieg okoliczności? Czy może nasze życie podyktowane jest działaniami naszych przodków?

I tu zaczyna się moja historia, którą postanowiłam opowiedzieć. 











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O mnie

Moje zdjęcie
Podróżniczka, iberystka, tłumaczka. Licencjonowana przewodniczka po Meksyku i miłośniczka jego kultury.